Masz coraz większą świadomość siebie. Zaczynasz czuć głębię swojego istnienia i wiesz,że to co widzisz jest jedynie czątką. Rośnie w Tobie coraz większe pragnienie pojścia duchową ścieżką. Zaczynasz poszukiwania trafiając na mnóstwo materiałów dotyczących praktycznej strony powrotu do siebie. Zaczynasz. Z determinacją piszesz wdzęczniki , zapisałeś się na jogę słuchasz mantr, przestajesz jeść mięso codziennie zamykasz się w pokoju usilnie probując wyciszyć natłok myśli. Kupiłeś kamienie świece i figurkę Buddy. Miesiąc, dwa i twoja determinacja zaczyna opadać jak płatki róż jesienią. Narasta flustracja znów wsłuchujesz się w piękne słowa afirmacji. Czujesz spokój niesamowity zen i w tym pięknym wypracowanym spokoju jedziesz na zjazd rodzinny. Idziesz do pracy szkoły.... i bańka pryska. Myślisz sobie tyle pracy, tyle godzin medytacji wyciszenia , a oni to w minutę popsuli. Zaczyna krążyć po głowie niesamowicie kusząca wizja wyprowadzki na odludzie bez prądu gazu i najważniejsze, ludzi. Do tego jeszcze mąż, dzieci jakieś przyziemne sprawy urzędowe, finansowe, zakupowe, jedzeniowe. Czujesz, że masz serdecznie dość. Starasz się jak możesz bo przecież Ty teraz na tej właściwej ścieżce jesteś . Chcesz udowodnić wszystkim jaka jesteś oświecona. Ale twoje emocje w końcu biorą górę i wylewa się fontanna wściekłości na otoczenie. Bo przecież to oni ten haos w twoje życie wprowadzili. Pół roku uleczania rany matki, a ona wywala z Ciebie wszytko czym nie chciałaś już być w ciągu pięciu minut przebywania razem. Idąc torem rad internetowych postanawiasz się poodcinać. Już zacierasz ręce mająć wizję lekkiego życia bez tych wszystkich ludzi naokoło. Jednak wcale nie jest Ci z tym dobrze. Bo ta tęsknota za miłością drąży skałę twojego serca która stworzyła się na traumach życia. To wszystko co właśnie przeżywasz to możliwości, które otrzymujesz aby wzrosnąć. Właśnie po to aby móc uleczyć duszę z tych wszystkich ran które teraz bolą. Jednak jak nie zawrócisz z tej ścieżki przestając szukać swojego cierpnia w innych. Ta skała zacznie mieknąć. Każda z tych osób pokazuje Ci ciebie. To co boli, co jest ciężąrem dla duszy ale również dla ciała. początek tej drogi to sinusoida wzloty i upadki. Po momencie wzrostu może Ci się wydawać, że spadasz spowrotem w czeluści pustki. Rozbierasz tą matrioszkę lęk po lęku, żal po żalu, zranienie po zranieniu. Aż przychodzi czas lekkości na ktorą tak czekałeś. Nie cofaj się za swej drogi szansy którą otrzymałeś. Uwierz, że to już tylko chwila zawalenia tego co stare. Aby móc zbudować coś nowego na mocnych fundamentach wiary.